Przejdź do treści
Strona główna » Krzyż na ławie oskarżonych. Europa i Polska wobec swojej tożsamości

Krzyż na ławie oskarżonych. Europa i Polska wobec swojej tożsamości

Krzyż. Znak tak prosty, że trudno wyobrazić sobie coś bardziej elementarnego: dwa kawałki drewna skrzyżowane ze sobą. A jednocześnie symbol tak mocny, że od dwóch tysięcy lat budzi emocje, inspiruje sztukę, wywołuje rewolucje duchowe i polityczne. Widzimy go w kościołach, na wiejskich rozstajach, w salach parlamentów i szkolnych klasach. Dla wierzących to centrum życia. Dla wielu niewierzących – część kultury, z którą można się zgadzać albo nie, ale której nie da się zignorować. A mimo to od ponad trzech dekad trwa w Europie konsekwentna próba wyrugowania krzyża z przestrzeni publicznej.

Oficjalne hasła są zawsze te same: neutralność, świeckość, pluralizm. A jednak, jeśli przyjrzeć się faktom, to widać, że nie chodzi tylko o neutralność. Chodzi o głębszy proces – próbę uformowania nowej Europy bez krzyża, Europy pozbawionej korzeni.

Europa i jej „proces sądowy”

Pierwszy poważny sygnał przyszedł z Niemiec w połowie lat 90. Federalny Trybunał Konstytucyjny orzekł wtedy, że obowiązek wieszania krzyży w klasach bawarskich szkół narusza konstytucyjną zasadę wolności sumienia. Bawaria – bastion katolicyzmu – stanęła na nogi. Protesty mieszkańców były tak duże, że lokalny parlament wprowadził rozwiązanie kompromisowe: krzyże mogą wisieć, chyba że ktoś zgłosi sprzeciw. Sądowy wyrok stał się jednak precedensem, na który zaczęto powoływać się w kolejnych sporach.

Francja, kolebka republikańskiej laïcité, poszła jeszcze dalej. W 2004 roku parlament przyjął ustawę zakazującą „ostentacyjnych symboli religijnych” w szkołach. Chodziło nie tylko o islamskie chusty czy żydowskie jarmułki, ale także o krzyże. W imię równości i neutralności zakazano wszystkiego, co religijne. Efekt był taki, że dzieci dorastały w przestrzeni, w której religijne znaki stały się niemile widziane. Neutralność szybko zamieniła się w pustkę.

Hiszpania w latach 2008–2010 również zaczęła zdejmować krzyże z sal sądowych i klas szkolnych. Sądy powoływały się na argumenty o wolności sumienia i świeckości państwa. Paradoks polegał na tym, że w kraju, w którym przez wieki chrześcijaństwo było fundamentem kultury, nagle krzyż stał się znakiem problematycznym.

Najgłośniejsza była sprawa Lautsi vs. Włochy. Fińska obywatelka Soile Lautsi pozwała włoską szkołę, w której uczyły się jej dzieci, żądając usunięcia krucyfiksów. Europejski Trybunał Praw Człowieka w 2009 roku orzekł, że krzyż narusza wolność sumienia. Wyrok wywołał burzę. Miliony Włochów podpisały petycje. Politycy od lewicy po prawicę bronili symbolu. W 2011 roku Wielka Izba Trybunału zmieniła decyzję – krzyż może pozostać, bo jest „symbolem pasywnym”, częścią kultury i tradycji. Było to zwycięstwo, ale i ostrzeżenie: krzyż w Europie nie jest już oczywistością.

Polska – bastion czy kolejne pole bitwy?

Przez lata wydawało się, że Polska stoi na uboczu tego procesu. Krzyż wiszący w Sejmie od 1997 roku nie budził większych kontrowersji, choć raz po raz pojawiały się postulaty jego usunięcia. W większości społeczeństwa reakcja była jasna: ten krzyż zostaje.

Ale nawet w Polsce zaczęły pojawiać się pęknięcia. Krzyż postawiony po katastrofie smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim w 2010 roku stał się punktem ogólnonarodowego sporu. Dla jednych był symbolem pamięci, dla innych – „religijną demonstracją” w niewłaściwym miejscu. Niezależnie od tego, kto miał rację, jedno stało się jasne: krzyż zawsze prowokuje, wywołuje emocje, stawia pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi.

Jeszcze bardziej wymowne były wydarzenia we Włoszczowie. W grudniu 1984 roku w tamtejszym Zespole Szkół Zawodowych rozpoczął się strajk uczniów w obronie krzyży. Dyrekcja, powołując się na zarządzenia władz, kazała je zdjąć. Około dwustu uczniów odmówiło wejścia do klas. Dołączyli do nich rodzice, społeczność lokalna, a także księża. Strajk trwał kilkanaście dni, a młodzież domagała się przywrócenia symbolu. Władze próbowały zastraszać, ale determinacja uczniów i wsparcie mieszkańców sprawiły, że protest zapisał się w historii jako „włoszczowska wojna o krzyże”. Dziś te wydarzenia mają swoje upamiętnienia, a uczestnicy obchodzili niedawno czterdziestą rocznicę protestu.

Krzyż jako znak tożsamości

W polskim kontekście walka o krzyż ma wymiar szczególny. Nie chodzi tylko o religię, lecz o tożsamość narodową. Krzyż był z nami, gdy stawialiśmy opór germanizacji i rusyfikacji, gdy walczyliśmy o wolność w czasie zaborów i komunizmu. „Zdjęcie krzyża ze ściany” to w tym sensie nie tylko gest administracyjny, ale symboliczne wymazanie pamięci, że Polska jest krajem zakorzenionym w chrześcijaństwie.

To dlatego obecna batalia o lekcje religii – sprowadzana przez niektórych do kwestii kosztów budżetowych – ma tak naprawdę charakter cywilizacyjny. Jeśli dziś pozwolimy na usunięcie katechezy ze szkół, jutro padnie pytanie o krzyże w klasach, pojutrze – o krzyż na Giewoncie, w godle harcerstwa, w symbolice wojska. Każdy krok ku „neutralności” jest w istocie krokiem ku amnezji.

Czy neutralność istnieje?

Warto zadać pytanie: czy w ogóle istnieje neutralność światopoglądowa? Czy pustą ścianę można nazwać „neutralną”? Pusta ściana też niesie przesłanie – mówi: „Nie ma Boga. Nie ma historii. Nie ma wartości wspólnych”. To także ideologia – ideologia pustki.

Krzyż, nawet jeśli dla części uczniów jest tylko znakiem kulturowym, przypomina, że jesteśmy częścią większej opowieści. Że historia Europy to nie tylko technologia i gospodarka, lecz także Ewangelia, która dała nam prawa człowieka, uniwersytety, szpitale, opiekę nad najsłabszymi.

Apologia wartości

Broniąc krzyża, bronimy nie tylko tradycji religijnej, ale i fundamentów społeczeństwa obywatelskiego. To właśnie chrześcijaństwo nauczyło nas, że każdy człowiek ma niezbywalną godność, że życie ma wartość od poczęcia do naturalnej śmierci, że wspólnota jest ważniejsza niż egoistyczna jednostka. Bez tego fundamentu prawo staje się grą sił, a kultura – zbiorem przypadkowych trendów.

Zakończenie: pytania do nas

Czy mamy odwagę spojrzeć w oczy naszej historii i przyznać, że bez krzyża Europa nie istnieje? Czy Polacy dadzą się uwieść narracji, że religia to „prywatna sprawa”, którą trzeba zamknąć w kościołach i domach? Czy stać nas na to, by powiedzieć jasno: krzyż w szkole to nie indoktrynacja, lecz świadectwo, że pamiętamy, skąd przyszliśmy?

Gdy w latach 80. uczniowie i nauczyciele wieszali krzyże w klasach, wiedzieli, że to znak wolności. Dziś, w epoce globalizacji i sekularyzmu, krzyż znów staje się znakiem sprzeciwu – nie wobec totalitarnej władzy, lecz wobec totalitarnej pustki.

I może właśnie dziś powinniśmy na nowo zadać sobie pytanie: czy stać nas na zdjęcie krzyża ze ściany? A może raczej nie stać nas na to, by pozwolić, by zniknął?

 

ks. Hubert Równicki